Jak sobie pomyślę o celu to widzę coś do czego dążymy. Widzę tą drogę, którą podążamy a czasem nawet po niej biegniemy, by spełnić ten CEL. Widzę również wszelkie kroki, jakie podejmujemy oraz decyzje związane z tym, aby nas do tego celu jutrzejszy dzień przybliżył. Widzę to również jako coś realnego, istniejącego, określonego w czasoprzestrzeni. Cel spostrzegam również jako coś co jest przez nas pożądane na ten czas, coś co chcemy osiągnąć i pragniemy tego. Pojawiają się również emocje i dzielą się one na te nacechowane pozytywnie jak radość, podniecenie, uniesienie – przy tych emocjach czuję rozpieranie w klatce piersiowej. Z drugiej strony czuję emocje nacechowane negatywnie tj. frustrację, smutek, rezygnację – przy tych emocjach czuję ukłucie w okolicach brzucha.
Każdy z nas ma większe jak i te mniejsze cele do których dąży a następnie zderza się z informacją czy cel, który sobie obrał został spełniony czy nie. Mogą być związane ze sprawami różnej rangi, w zależności od tego jakie one mają znaczenie dla NAS. Obieramy sobie cele związane z finansami, pracą zawodową, relacjami interpersonalnymi, z porzuceniem szkodliwego dla nas nałogu, wychowawcze, związane ze zdrowiem, aktywnością fizyczną etc.
A co takiego jest w przestrzeni pomiędzy celem a dążeniem do jego spełnienia?
DUŻO
Dobra, jak już sobie porysowałam to zaczynamy. Dlaczego sam CEL ustawiłam trochę dalej niż samo dążenie do celu jako PROCES? Dlaczego w ogóle on nie jest w centrum? Mam nadzieję, że odpowiedź na to pytanie pojawi się już w trakcie czytania wszelkich aspektów przedstawionych poniżej.
Motywacja osiągnięć
Motywacja pokrywa się bezpośrednio z motywami, ponieważ wynika z motywacji osiągnięć, która wyróżnia motywy jakimi się kierujemy i nadajemy naszym konkretnym działaniom ukierunkowanie. J.W. Atkinson stworzył trójczynnikowy model motywacji osiągnięć, gdzie wyróżnił:
Na podstawie tej teorii możemy powiedzieć, że osoby charakteryzujące się pozytywnym wzorem motywacji będą się chciały bardziej skupić na celach, które mają umiarkowane przewidywalne powodzenie. Nie lubią z reguły zadań łatwych – bo nie biorą pod uwagę użycia standardów mistrzostwa. Zadania trudne też tak sobie, ponieważ mają niskie szanse odniesienia sukcesu i ich a wynik zależy w dużym stopniu od czynników losowych. Osoby charakteryzujące się natomiast wzorem negatywnym będą unikać zadań umiarkowanych, w których sukces zależy od indywidualnej wiedzy. Wybierając zadania łatwe – minimalizują ryzyko porażki, trudne – mimo wysokiego prawdopodobieństwa niepowodzenia mogą tłumaczyć ewentualną porażkę charakterem samego zadania, co jest z jednej strony przerzuceniem odpowiedzialności za niepowodzenie na czynniki zewnętrzne, natomiast chroni dosyć solidnie samoocenę.
Na przełomie 96/97 roku Andrew J. Elliot wraz ze współpracownikami obmyślili trójczynnikową teorię motywacji, który wyróżnia:
I teraz oczami Elliota popatrzmy na to i przetłumaczmy to na język polski. Możemy się motywować w celu osiągnięcia mistrzostwa, tak, że bardziej nam niekiedy zależy na naszych kompetencjach i wszystkim z tym związanym niż na samym celu. Rozwijając natomiast nasze kompetencje do naszego obranego mistrzostwa – osiągnięcie celu jest tylko finałem tych starań a następnie ustawiania sobie poprzeczki coraz wyżej. Możemy się motywować za pomocą porównań z innymi, które idąc też w parze z innymi czynnikami naszej osobowości, czyli np. samooceną, poczuciem sprawczości etc. – porównywanie się z innymi może nieść pewne zagrożenie w postaci: „jemu wychodzi a mi nie” albo „co robię nie tak, robię tak samo jak on”. Tak patrzę na te zdania i widzę tutaj całkiem sporo aspektów demotywujących. Jeśli natomiast patrzymy na czyjś sukces mówiąc: „fajną rzecz osiągnął, w sumie to mógłbym lub chciałbym mu dorównać” to jest takie spojrzenie, które dużo więcej nam daje w całościowym procesie do osiągnięcia celu. To zależy jak my to odbieramy na podstawie naszych schematów i doświadczeń z przeszłości, jednak ten wzór może nieść za sobą sporą dawkę lęku przed porażką, jednocześnie mając też na uwadze to jakimi kompetencjami władamy. I trzecia forma motywowania się w dążeniu do celu, czyli motywy ukierunkowane na uniknięcie naszej własnej, osobistej porażki, która wiąże się z kompromitacją przed innymi. De facto wtedy bardzo dużo energii umieszczamy w obiekcie zewnętrznym, aby to przed kimś źle nie wypaść – tak uzyskana motywacja niesie za sobą zagrożenia, w tym porzucenie samego celu. Podbite jest to w emocjach strachem oraz idącym za tym niskim poczuciem kompetencji (i to nie jest reguła. Dlaczego? Bo nasze przekonania i sądy na temat naszych kompetencji mogą być błędne, mogą wynikać z różnych doświadczeń z przeszłości a do tego są często uzależnione od słów osób postronnych).
Motywacja w osiąganiu celu może być ukierunkowana zewnętrznie lub wewnętrznie (Deci 1975, Deci i Ryan 1985, 2008, Deci i wsp. 1991). Ta ukierunkowana na zewnątrz skierowana jest między innymi na: chęci dostania dobrej oceny, chęci przypodobania się komuś; pokazania, że jest się lepszym od kogoś (tylko to, jako sam cel); bo rodzice tego chcą; bo muszę (moim zdaniem to słowo jest clou tej motywacji); ponieważ chcę mieć potem „dobre życie”. Motywacja ta jest regulowana przede wszystkim za pomocą nagród i kar. Motywacja ukierunkowana wewnętrznie jest skierowana do środka nas, czyli dotyczy tego, że: chcemy się rozwinąć; my chcemy osiągnąć ten cel, ponieważ jest to dla nas ważne; my chcemy uzyskać coraz większe kompetencje w jakimś zakresie; my chcemy przestać palić, bo nam to szkodzi. Z góry motywacja wewnętrzna jest silniejsza i ma większą skuteczność w osiąganiu celu od motywacji ukierunkowanej na zewnątrz (Deci i wsp., 1999). Tak samo jak w leczeniu anoreksji motywacja zewnętrzna jest mało skuteczna – dopóki Klient borykający się z zaburzeniami odżywiania z tego spektrum nie zobaczy, że jemu to szkodzi fizycznie – nie uda się, bo to, że wszyscy każą mu jeść nie przebije nigdy własnej motywacji wewnętrznej. Każdy z nas ją posiada, ale często jest tak, że jest ona zagrzebana pod toną piasku i wapna w jakimś dole w lesie ......................... (tu wpisz dowolny, ulubiony las). W przypadku osób wysoko zmotywowanych wewnętrznie zewnętrzne nagrody powodują obniżenie poziomu wykonywania zadań (Deci i wsp., 1999). Opierając się na własnym doświadczeniu, kilkukrotnie łapałam się na tym, że umiejscawiałam motywację na zewnątrz siebie a nie do środka. Jesteśmy natomiast w stanie tak przeformułować nasz cel i poszukać w sobie odpowiedniej motywacji wewnętrznej, która przyniesie po prostu lepsze efekty w samym celu, nie niszcząc również nic a nic z tej motywacji zewnętrznej, która również może być SŁUSZNA (jak np. muszę wykarmić dzieci, dlatego wyjeżdżam za granicę, aby zarobić), ale da nam mniej satysfakcji i może wiązać się to z odczuciem pewnego uciemiężenia. Jest jeszcze trzeci typ motywacji: amotywacja – wtedy człowiekiem nie rządzi już ani motywacja wewnętrzna ani zewnętrzna. Zdarza się tak, że przekonania posuwają nas do tego, że nie widzimy już żadnych efektów z działania i jest ono powodowane tylko czynnikami od nas niezależnymi (sądzimy wtedy również, że wszystko to zrządzenie losu). Człowiek wtedy albo nie podejmuje aktywności lub wykonuje ją bezrefleksyjnie.
Przyglądnij się tej trójczynnikowej teorii i spróbuj odpowiedzieć na pytanie: który z tych wzorów niesie za sobą najwięcej pozytywnych, dobrze umotywowanych przesłanek do osiągnięcia obranego celu? A który styl Ty prezentujesz w dążeniu do celu?
Kompetencje
Zasadnicze pytanie: na ile my się czujemy, że mamy umiejętności do tego, aby cel osiągnąć? Kompetencje to jest rdzeń poprzedniego, czyli motywacji osiągnięć. Trzy wartości konstruktu tego, jak możemy patrzeć na kompetencje (Elliot i in., 2001):
W momencie stawiania sobie celu warto przyjrzeć się swoim kompetencjom na start. Spróbować określić obiektywnie na tyle na ile jest to możliwe (czyli bez zakłamywania rzeczywistości) w czymś jesteśmy dobrzy a na ile nam jeszcze w pewnych aspektach brakuje. Przy tym naprawdę trzeba pamiętać, że im bardziej będziemy ze sobą szczerzy – tym więcej z tego weźmiemy dla siebie. Potrafimy wyolbrzymić nasze zasługi – tylko w tym momencie zakładamy wieniec laurowy na głowę i nasz rozwój staje. Możemy również oprzeć się na zdaniu naszego wewnętrznego krytyka – też niedobrze, ponieważ nie docenimy się wtedy z aspektów, które już potrafimy i znajdują się w spektrum naszych kompetencji. Lepiej jest oszacować zaokrąglając w dół nasze kompetencje niż polecieć nadto do góry, zawsze mieć tego jeszcze zapas, bo zawsze można być w czymś lepszym i nie mówię już tutaj o kategoriach mistrzostwa, gdzie realnie mamy swój wynik porównany do mistrza świata w jakiejś kategorii. Prawda jest też taka, że mistrzostwo jest względne i być może zauważyliście, że sportowcy i tak mierzą wyżej? Z tym też są związane pewne zagrożenia, być może z porażką, ale nie stawiają sobie granic, że nie można dalej i wyżej i że nie da się pobić już rekordu tejże skoczni. A wielokrotnie byliśmy świadkami, że można.
Mierz swoje kompetencje realnie, takimi jakimi są i na ile sam je czujesz. Nie oszukuj siebie na siłę, bo to przyniesie odwrotny skutek a szczerość ze sobą zawsze popłaca.
Aspiracje
Pamiętacie aspiracje w Simsach? W grze tej można było sobie wybrać czym dany Sim lub Simka będą się charakteryzować w dążeniach, co chcą osiągnąć i w jakiej dziedzinie życia ma się to plasować. Zbigniew Skorny (1980) opisał aspiracje jako dążenia, zamierzenia i pragnienia, które odnoszą się do wyników własnego działania w toku życia. Opisuje je również jako zaprogramowany – na podstawie przeszłych działań jednostki – wynik działania jaki możemy osiągnąć w przyszłości. Skorny (1980) umiejscawia również aspiracje jako część naszej osobowości, jako jej składnik, który jest ukierunkowany na kształcenie się oraz rozwój nie tylko siebie, ale i środowiska wokół danej jednostki. Określił również to, co my z tymi aspiracjami w toku życia oraz przy stawianiu sobie celu możemy zrobić. Aspiracje możemy:
Poprzez aspiracje jednostka z góry określa jaki chce wynik osiągnąć na końcu drogi do celu. Wpływ na to mają:
Każdy z nas posiada pewne aspiracje, które tworzą nasze cele. Myślę, że warto je samoaktualizować, w zależności od tego w jakim momencie życia jesteśmy – tak, aby w sposób realny zwiększać swoje aspiracje wraz z idącymi za nimi umiejętnościami, które już posiadamy
Czynniki zewnętrzne
Niedoszacowane zagrożenia czy inne czynniki zewnętrzne, które mogą wpłynąć na nasz cel – mogą wiele w nim zmienić. Mogą wpłynąć na formę, na jakość osiągnięcia samego celu, na czas, na to czy wiele przeszkód się pojawi po drodze czy zostanie nam to oszczędzone. Jak wiadomo wielokrotnie jest to kwestia przypadku i nie jest do przewidzenia. Jeśli jednak wiemy, że będziemy mieć kryzys finansowy w środku roku, bo bierzemy kredyt lub wiemy, że szef nie da nam urlopu w wymarzonym miesiącu na wyjazd – to nie obierzemy sobie za cel podróży na Zanzibar w lipcu i nie będziemy do niego dążyć, jeśli nie znajdziemy na niego zasobów. Wyobraźmy sobie jednak, że taki cel sobie stawiamy i nie dochodzi do jego spełnienia, bo nie pomyśleliśmy sobie o tych zagrożeniach, które są – to i tak będzie kolejny cel do słoika: „nieudane”. I tak finalnie zaboli.
Im więcej zbadamy czynników zewnętrznych tym więcej wiedzy o realności samego postawionego celu oraz dążeniu do niego.
Samoocena
Jeżeli czujemy, że nasza samoocena gdzieś popłynęła, nie wiadomo na jakie lądy, utknęła na skali na punkcie 0 gdzie 10 to wysoka samoocena to będzie nam ciężko w ogóle zacząć nam myśleć o samym celu, mając w pamięci, że przejście całej drogi do jego osiągnięcia jest długim i niejednokrotnie ciężkim procesem. Wysoka samoocena sprzyja większej wytrwałości w dążeniu do celów (Grabowiec, 2011). W momencie kiedy jest ona niska możemy podejmować różne działania mające przybliżyć nas do spełniania celów, ale każda porażka związana z ich brakiem spełnienia będzie kolejnym kopem na twarz oraz na naszą samoocenę. W momencie jeśli czujemy, że nie jest ona w najlepszym stanie – warto najpierw się skupić na niej jako celu samym w sobie, aby dodać sobie nieco animuszu. Samoocena jest płynna, zmienna, wpływa na nią wiele czynników tj. relacje interpersonalne, przeszłe doświadczenia, przeszłe realizacje celów, przeszłe osiągnięcia oraz nasze własne przekonania i oceny, które niekoniecznie zawsze są rzeczywistością tylko naszym własnym tworem, który w wielu wypadkach nijak ma się do tego jak jest naprawdę. Doskonale wiemy jak potrafimy i jaką mamy sami w sobie zdolność do dobicia się na tej płaszczyźnie. Nie tędy droga kochani. Samoocena jest niezmiernie ważna w osiąganiu naszych małych oraz dużych celów jakie sobie postawimy, ale w momencie kiedy ona kuleje – to nią najpierw trzeba się zająć. I to ona sama w sobie powinna wtedy znaleźć się na piedestale.
Zanim zaczniesz działać z procesem otwierania nowego celu – zweryfikuj swoją samoocenę.
To samo się tyczy poczucia własnej wartości. Jeśli pół życia myślimy o sobie, że jesteśmy beznadziejni i nic nam nie wyjdzie „nigdy” to naprawdę tak będzie, bo to właśnie tym się w pierwszej kolejności należy zająć m.in. poprzez konsultacje psychologiczne, spotkania z psychoterapeutą oraz własną, ciężką pracę. Aczkolwiek odnośnie poczucia własnej wartości, które zgoła jest różne od samooceny – nie dziś, bo nie skończę tego artykułu.
Poczucie własnej skuteczności
Kolejny aspekt, który można, uwaga - ćwiczyć. Poczucie własnej skuteczności, czyli nasze przekonanie o tym, że mamy kontrolę nad zdarzeniami, które nas spotykają w toku życia oraz możliwość skutecznego oddziaływania na te zdarzenia (Bandura, 1989). Poczucie własnej skuteczności jest budowane poprzez wiele aspektów, ale chcąc napisać krótko – chodzi o przeszłe doświadczenia. W momencie kiedy nasze cele z przeszłości zostały spalone na stogu siana, szybko się wypaliły, rozprzestrzeniły albo po prostu nie wyszły – to sobie człowiek myśli: „to każdy mi nie wyjdzie”, „po prostu być może nie jestem wystarczający dobry, żeby osiągnąć taki cel”. Tu możemy wrócić do tego jaki ten cel był czy był on realny, czy był on dobrze określony w czasie, czy mieliśmy zasoby na jego spełnienie. Nie mniej jednak każda poprzednia porażka wpływa na nasze poczucie sprawczości i je skutecznie obniża. Z badań Bandury (1989) wynika, że osoby z niskim poczuciem sprawczości przy jakimś niepowodzeniu podczas osiąganiu celu łatwiej z niego rezygnują, natomiast osoby z wysokim poczuciem sprawczości – próbują być w tej sytuacji, która ich spotkała elastycznymi i dopasować się do tego zdarzenia, ale w taki sposób, aby nie zaburzyć dążenia do celu. Lubię takie balansowanie, które może nam dać więcej. Jeśli poczucie własnej skuteczności u nas kuleje – konieczne jest jego podniesienie, albo za pomocą metody wyjątku, bo nie zawsze widzimy to co w życiu osiągnęliśmy (a zawsze coś się znajdzie, uwierzcie) albo czas zmienić coś w celu i zrobić coś inaczej niż kiedyś. I pilnować się, bo to nie jest tak, że samo się coś uda i przyjdzie. Z reguły to jest proces oraz nasza ciężka praca.
Poczucie własnej skuteczności jest płynne, możliwe do zmiany. Często bywamy dla siebie zbyt krytyczni aby zobaczyć co już osiągnęliśmy w życiu. A warto czasem nad tym solidnie pomyśleć i dodać sobie trochę poczucia własnej sprawczości, aby uniknąć rzucania celu o ścianę.
I na koniec taka refleksja już prosto ode mnie, czysto subiektywna. Style tego jak działamy i jakimi wzorami się kierujemy są jak schematy w naszym całym życiu. Jeden schemat zmienia się łatwiej, drugi trudniej, ale nie ma w tym aspekcie rzeczy niemożliwych do zmiany, dlatego warto sobie przeanalizować swój własny styl dążenia do celu, co się na niego składa, jak my sami mamy się z naszymi kompetencjami, gdzie leży nasza samoocena. Czym się motywujemy i jakimi motywami się kierujemy – czy są one ukierunkowane do wewnątrz czy na zewnątrz? Jak spojrzymy na to z ilu składowych składa się nasz cel i ile może trwać samo jego ustalanie to może się pojawić przy tym odczucie: „kurdeeeeeeeeeeeee, to tyle aspektów mam brać pod uwagę planując sam cel?”. Odpowiedź na to pytanie jest jedna: TAK. Warto, ponieważ lepiej na starcie zrobić konkretną pracę przy opracowywaniu celu a później nie być zaskoczonym, że: „o, coś nam nie idzie” i wtedy dopiero zastanawiamy się, gdzie popełniamy błąd i tracić na to energię, do której już na tym etapie dążenia może dojść frustracja w emocjach (nie pomaga). W przypadku analizy naszego celu już na starcie będziemy wyczuleni na rozpisane wcześniej zagrożenia czy szanse płynące ze środowiska czy z naszego wewnątrz, poznamy swoje mocne strony, ale również te słabe – czyli już na start dostajemy informację na czym konkretnie mamy się skupić przy dążeniu do osiągnięcia celu. Na starcie już dostajemy informacje, które przydadzą się nam nie tylko do samego osiągnięcia celu, ale też większej świadomości siebie. Możemy tylko na tym zyskać, nawet jeśli nasz cel się nie powiedzie, nawet jeśli przegramy i go nie osiągniemy. Widzicie tą różnicę?
Tak – to jest pracochłonne na start i powiedzmy to głośno, ale każdy z nas chyba lubi wiedzieć, gdzie aktualnie stoi na ziemi. Tak samo cel lubi mieć dobrze opracowane fundamenty, aby nie był tylko hasłem buzującym w naszej głowie, które sobie samotnie płynie. Nie skupiajmy się tylko na celu samym w sobie, bo niekiedy droga do jego osiągnięcia jest długa i powinniśmy wiedzieć jakie środki musimy wykorzystać lub czego jest w nas za mało, żeby ten cel stał się spełnioną rzeczywistością – NAMACALNĄ. Żeby w momencie, kiedy nam nie wyjdzie i nie osiągniemy tego celu mogliśmy sobie powiedzieć, że i tak wiele osiągnęliśmy podczas dążenia do tego samego celu.
W 2024 roku życzę Wam jak najwięcej określonych, porządnie obranych celów oraz ich spełnienia w jak największej ilości. Życzę Wam również, aby z każdego nieosiągniętego celu zostało coś dla Was co i tak nie pozwoli Wam na odczucie ogromnie poniewierającej porażki. Życzę Wam, abyście potrafili również zobaczyć te zasoby, które zdobyliście na drodze do dążenia do celu – abyście potrafi je też docenić, nieważne jaki będzie finalny obraz spełnienia Waszego celu.
Jeżeli skupisz się na drodze do celu oraz czynnikach z nim związanych – łatwiej ten cel osiągniesz i będziesz miał z tego dużo więcej benefitów niż jesteś sobie w stanie wyobrazić. Nawet jeśli tego celu nie osiągniesz, pozostaną Ci wtedy nowo nabyte kompetencje, wyższa samoocena, poczucie sprawczości jak i nowe aspiracje.
Moja złota zasada, która wyłania się również w tym artykule:
Czasem warto cofnąć się krok do tyłu, który jest bardzo bolesny, ale potem zrobić dwa do przodu.
DODATEK
Lubię przeformułowania celów, więc lecimy z tym ojcem za granicą:
„muszę wykarmić dzieci, dlatego wyjeżdżam za granicę, aby zarobić”
Przeformułowanie, tak jakbym sama to osobiście zrobiła:
„Wyjeżdżam za granicę, aby poszerzyć swoje kompetencję w zakresie budowlanki (1). Będę sobie w sumie mógł to wpisać do CV jak wrócę (2). Jednocześnie tym wyjazdem zwiększę swój finansowy komfort życia oraz swojej rodziny (motyw zewnętrzny). Myślę, że na pewno poznam wtedy też kulturę innego kraju i może podszkolę język (3), dodatkowo w końcu będzie mnie stać żeby kupić sobie motor (4)."
- w sumie to może być nawet fajnie (może by nawet dodał :D)
Brzmi inaczej? Nie mamy już poczucia sfrustrowanego życiem ojca, który musi wyjechać za granicę za chlebem? To nie było łatwe przeformułowanie, w takich momentach trzeba bazować na zasobach, czyli tym, co ten ktoś może wyciągnąć dla siebie z tego doświadczenia. Ale można. Rzeczy na plus dla sfrustrowanego (już nie :D), wyimaginowanego Pana są podkreślone i ponumerowane.
A jak konstruować dobry, mierzalny, realny cel – spotkamy się z tymi aspektami w kolejnym moim artykule.
No i co – wszystkiego co najlepsze w tym 2024!
/K.
Bibliografia:
Ardeńska, A., Tomik, R. (2014). Motywacja wewnętrzna, zewnętrzna i amotywacja na studiach w obszarze kultury fizycznej. Rozprawy naukowe, Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu, 47, 70 – 79.
Bańka, A. (2016). Motywacja osiągnięć. Podstawy teoretyczne i konstrukcja skali do pomiaru motywacji osiągnięć w wymiarze międzynarodowym. Poznań: Stowarzyszenie Psychologia i Architektura. Warszawa: NFKD.
Podpowiedź:
Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium