02 marca 2024

Zdarzenie z dnia 25.02.2024 r. - brutalny gwałt na 25 - letniej Lizawiecie w centrum Warszawy - komentarz psychologa

      W Warszawie w dniu 25.02.2024 r., nad ranem, 25– letnią, nagą, nieprzytomną kobietę miał znaleźć ochroniarz idący właśnie do swojej pracy. Odnaleziona leżała w bramie, z ograniczonymi funkcjami życiowymi, na schodach jednego z budynków w okolicy ulicy Żurawiej 47. Ochroniarz wezwał służby oraz podjął się reanimacji znalezionej kobiety, która została następnie przewieziona w ciężkim stanie do jednego z warszawskich szpitali. Tam walczyła o życie do 29 lutego (Gwałt w centrum Warszawy. Poszkodowana kobieta nie żyje, 2024), gdzie w godzinach przedpołudniowych zmarła w wyniku obrażeń jakich doznała w nocy (podduszenie, niedotlenie mózgu). Lizaweta, o której mowa, była utalentowaną, 25 – letnią Białorusinką, która została napadnięta oraz brutalnie zgwałcona przez 23 – letniego Doriana S. Podczas całego zdarzenia kamery zarejestrowały również osoby, które były świadkami całego zdarzenia. W poniższym artykule nie zamierzam podejmować się oceny, pragnę nawiązać zarówno do możliwych ludzkich reakcji na traumatyczne doświadczenia, do psychologicznych mechanizmów zachowań ludzkich w kontekście społecznym (w tym wypadku świadków całego zdarzenia) oraz w kontekście psychologicznym nawiązać do dostępnych informacji na temat sprawcy.

 

      Lizaweta prowadziła własną działalność handmade w postaci wykonywania kominów z włóczki i nie tylko. Jej prace można obejrzeć na stronie:

 

https://www.instagram.com/balaclava__warszawa/

 

      Zobaczycie tam nie tylko to, co ta dziewczyna tworzyła, jak piękną miała pasję i jaki talent miała w rękach. Zobaczycie również ogrom bólu i cierpienia społecznego względem tego wstrząsającego incydentu, które można odnaleźć w komentarzach pod postami.

 

 

Ofiara czynu

      Dziewczyna tamtej nocy udała się wraz ze znajomymi na jedną z warszawskich imprez karaoke. Chciała wracać do domu pieszo, aby się przewietrzyć, podobno miała „dwa kroki” od lokalu, w którym przebywała, do swojego miejsca zamieszkania w Warszawie. Wracając, nieznany napastnik idący za nią ubiera kominiarkę, wyciąga nóż, zachodzi ją od tyłu, przykłada jej nóż do szyi, wciąga ją w bramę jednej z kamienic, brutalnie gwałci. Napastnik zostawia ślady w postaci duszenia na szyi, w wyniku którego doszło do niedotlenienia mózgu ofiary. Nie zadał ran kłutych nożem, posłużył się nim jako narzędziem do skrępowania ofiary podczas dokonywania czynu na tle seksualnym. Okrada ją z dwóch telefonów, portfela oraz kart płatniczych, po akcie zostawia nieprzytomną i nagą kobietę leżącą w bramie jednej z kamienic w centrum Warszawy, a jej rzeczy osobiste rozrzuca na drodze w kierunku w jakim się udaje. Po drodze do domu robi zakupy w Carrefourze. Lizawet zostaje odnaleziona wczesnym rankiem i przewieziona do szpitala. W wyniku obrażeń ciała umiera 4 dni później. Główną przyczyną była śmierć mózgu.

 

      I teraz na podstawie wyżej wymienionych zdarzeń spróbujmy sobie wyobrazić jak taka sytuacja może wpłynąć na organizm, zachowanie i czucie człowieka. Jest to sytuacja bez ogródek maksymalnie stresogenna, zdarzenie, które ma ogromny wpływ zarówno na nasze reakcje fizjologiczne, psychiczne oraz pozostawiające niewyobrażalne skutki dla człowieka, jeśli człowiek przeżyje takie zdarzenie. Skupmy się jednak na tym co się dzieje z organizmem, kiedy doznaje takiego wstrząsu. Mamy różne rodzaje stresu od stresu zdrowego, motywacyjnego, dającego nam niskie napięcie, które popycha nas do działania aż do stresu traumatycznego związanego z traumatycznym dla nas zdarzeniem. Stres jest to „nieswoista reakcja organizmu na wszelkie stawiane mu „żądanie” (Selye, 1976, str. 74) przez środowisko wewnętrzne, czyli to co się dzieje wewnątrz nas oraz środowisko zewnętrzne, czyli otoczenie. Tak naprawdę bardzo ciężko jest określić jak mocna sytuacja musi nas spotkać, aby miała ona traumatyczny charakter. Każdy z nas ma inny próg odporności na sytuacje stresowe, którą nabywa podczas toku życia oraz doświadczeń – to co dla nas nie będzie miało traumatycznych skutków dla kogoś innego już tak. Uznajmy jednak szczerze, że mamy do czynienia ze zdarzeniem, które miałoby ogromne skutki dla większego grona naszego społeczeństwa.

 

      Podczas takiego zdarzenia generuje się ogólne pobudzenie organizmu a im większe ma dla nas znaczenie pod kątem doznawanego stresu, emocji strachu oraz lęku, tym większe pobudzenie organizmu. Uczestniczy w tym ośrodek znajdujący się w środku mózgu, pomiędzy korą mózgową a pniem mózgu, który jest nazywany układem limbicznym. Układ obrazuje przedstawiony rysunek 1. 

 

 

 

Rysunek 1. Układ limbiczny.

 

      Część ta odpowiada za reakcje samozachowawcze oraz ekspresję emocjonalną. Za jej sprawą odżywiamy się, rozmnażamy płciowo oraz w sytuacjach kryzysowych możemy się bronić, atakować lub popaść w TONICZNY BEZRUCH, co chyba będzie kluczowym hasłem w tym akapicie z tego względu, że cholernie rzadko się o tym mówi a dotyczy to tak wielu spraw, zarówno tych sądowych związanych z czynami karalnymi jak i innymi. Wrócę do tego. Układ limbiczny jest bezpośrednio bardzo silnie związany z Autonomicznym Układem Nerwowym (AUN), jego dokładny zakres działania uwidacznia rysunek 2.

 

 

 

 

Rysunek 2. Autonomiczny Układ Nerwowy. M. Sokólska-Połutrenko/Archiwum

 

      AUN w sytuacjach spoczynku oraz odpowiednich warunków z otoczenia umożliwia nam takie czynności jak: trawienie, sen, odpoczynek, zwalnia pracę serca oraz zwęża źrenice – za to odpowiada układ przywspółczulny. W sytuacjach, kiedy doznajemy sytuacji potencjalnie stresogennej, kryzysowej, wymagającej mocnego pobudzenia, równoległy układ współczulny odpowiada za rozszerzenie źrenic, przyspieszenie akcji serca, wzrost adrenaliny. Układ współczulny pomaga nam w warunkach kiedy musimy WALCZYĆ/UCIEKAĆ. Może dojść jeszcze do trzeciej konfiguracji i ona najczęściej występuje, kiedy dotyka nas wysoko traumatyzujące zdarzenie. Toniczny bezruch, bo o nim mowa – uruchamia i pobudza JEDNOCZEŚNIE te dwa układy. Taka konfiguracja pojawia się szczególnie w takich sytuacjach, kiedy nie wiemy co robić, kiedy zdarzenie jest dla nas tak silne, że zamieramy. Wyobraźmy sobie mysz, która jest złapana przez kota – jest w potrzasku, z wielkim prawdopodobieństwem wpadnie wtedy w toniczny bezruch, zamrozi się, aby udawać padlinę, bo pojawia się wtedy większa szansa na to, że kot jednak jej nie zje lub straci zainteresowanie. Tak samo może się stać z człowiekiem i jest to naturalne reakcja organizmu, jeden z automatycznych wyborów, aby nas chronić. W tonicznym bezruchu nie krzyczymy, nie wydajemy dźwięków, choć  wiemy co się dzieje wokół nas. Świat nam trochę spowalnia, 10 sekund wydaje się minutą, strach i ból nie istnieje, przestajemy w tym momencie czuć tak mocno jak powinniśmy. Jeśli osoba w takim stanie odniesie obrażenia lub zginie, ból nie jest odczuwany jak w standardzie. Ośrodek mózgu odpowiedzialny za pamięć nie będzie później chciał, abyśmy wracali do tego zdarzenia – z resztą w wypadku tak ogromnego stresu – zostaje on wyłączony – nie rejestrujemy wtedy bezpośrednio w pamięci kolejności zdarzeń, ale emocje do niego zostają przypisane i wracają potem wielokrotnie m.in. we flashbackach, odczuciach z ciała i nie tylko. To dotyczy już skutków przeżycia traumatycznej dla nas sytuacji a nazywane jest zespołem stresu pourazowego (PTSD), które ciągnie za sobą niesamowicie wiele skutków, jednym słowem – wpływa bezpośrednio na nasze funkcjonowanie w toku życia. Toniczny bezruch jest jakimś niedomówieniem wśród wszelkich spraw karnych i innych a jest niezwykle ważnym aspektem traumatycznych przeżyć. Nie są dostępne żadne szczegółowe informacje odnośnie przebiegu tego zdarzenia, czy Lizaweta była już nieprzytomna czy opanował ją toniczny bezruch, czy próbowała krzyczeć czy nie mogła pod wpływem uruchomienia się jednocześnie ogromnego strachu przed wizją śmieci. Uznaję jednak to zdarzenie jako idealny moment do przypomnienia tego, że ofiara traumatycznego zdarzenia może znieruchomieć, po prostu się zamrozić behawioralnie. Ile razy na sprawie sądowej niejedna ofiara usłyszała: „przecież nie krzyczał/a to nic się nie działo złego”, „nic nie mówił/a to dał/a przyzwolenie”. No właśnie nie. To nie jest prawda, może się dziać na tyle złego, że dochodzi właśnie do takiej a nie innej reakcji organizmu. Toniczny bezruch jest to naturalna, automatyczna, samozachowawcza reakcja, która może zmylić i to bardzo. Jest również jedną z wielu przyczyn wstydu oraz wyrzutów sumienia osób, które doświadczyły tonicznego bezruchu. Tworzy to wiele problemów na tle psychicznym ofiar traumatycznych doświadczeń, jednak jest to jedna z naszych reakcji, niezależna od naszej woli oraz namysłu i należy zapamiętać ten aspekt.

 

 

 

Toniczny bezruch jest to naturalna, automatyczna reakcja organizmu, która występuje podczas doświadczania traumatycznego zdarzenia o bardzo dużej sile pobudzenia. Reakcja ta nie jest zależna od woli człowieka oraz jego namysłu.

 

 

 

Świadkowie

      Miejskie kamery zarejestrowały potencjalnych świadków zdarzenia m.in. dwie dziewczyny, które krzyczały coś w kierunku uczestników zdarzenia oraz parę, która szła chodnikiem. Ciężko nam przypuszczać czy idąca para mogła zauważyć zdarzenie, media aż huczą od tego, że gdyby świadkowie zareagowali, dziewczyna mogłaby jeszcze żyć. Osobiście stronię od ocen, ponieważ nie było nas w tej sytuacji – nie wiemy jak było, w jakim momencie widzieli zdarzenie a moim celem jest prędzej uwrażliwienie społeczne oraz zwrócenie uwagi na kilka ważnych aspektów. Jest kilka możliwych opcji, które wyjaśnia empirycznie między innymi psychologia, które są wypunktowane poniżej:

 

  • Rozproszenie odpowiedzialności nazywane inaczej dyfuzją odpowiedzialności oraz efektem widza – dzieje się tak wtedy, kiedy jest dużo naocznych świadków jakiegoś zdarzenia oraz pojawiają się myśli: „przecież ktoś zareaguje, niekoniecznie muszę to być ja”, „ja się spieszę, jest kupa ludzi, żeby pomóc” – wtedy zaczyna się problem, bo tak myśli każdy, w sytuacji kryzysowej odczuwamy stres, strach, lęk, nie potrafimy, nie przeszliśmy kursu pierwszej pomocy itp. Efekt zwiększa się w momencie większej liczby osób uczestniczących w zdarzeniu, dlatego jeśli jesteśmy świadkami potencjalnie niebezpiecznego zdarzenia, nawet w dużej grupie – lećmy, róbmy to po prostu, bo jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś prócz nas ruszy pierwszy. Potwierdzone jest to badaniami.
  • Coś co nawiązuje do powyższego, ale jest odrębnym tego aspektem – w grupie jesteśmy bardziej anonimowi, wobec czego nawet jeśli nie pomożemy to ciąży na nas mniejsza wina, bo przecież „tyle ludzi patrzyło, nie stałem/am tu tylko ja”. W sytuacjach, w których jesteśmy świadkami potencjalnego zagrożenia lub niebezpieczeństwa osób drugich nie bądźmy anonimowi, odpowiadajmy tylko za siebie oraz swoje działanie.
  • Konformizm - sytuacja kryzysowa, niosąca potencjalne niebezpieczeństwo dla kogoś lub czegoś w grupie osób jest narażona na społeczną znieczulicę. Warunkowane jest to tym, że często nie jesteśmy przekonani o tym, co się faktycznie dzieje, czy jest to sytuacja niosąca realne zagrożenie, czy ktoś jest krzywdzony, czy osoba, która śpi na ławce jest pijana czy nie ma już funkcji życiowych albo jedno i drugie. Z tego względu jeśli widzimy, że jedna osoba, druga, trzecia i dziesiąta nie reaguje – my też na podstawie tego oceniamy, że nie warto reagować, że nic się nie dzieje. Jest to powszechny konformizm – mamy tendencję do podążania za grupą jak i za jej oceną i opinią. Wychylanie się jest przeważnie narażone na społeczną dezaprobatę, ale nie w takich sytuacjach a przecież „skoro nikt nic nie robi, to znaczy, że nie należy nic robić”. W takich sytuacjach myślmy samodzielnie! Sami oceniajmy zagrożenie a nawet jeśli przydarzy się, że się mylimy to NIC. Trudno, zdarza się, lepiej zareagować niż nie i mieć np. człowieka na sumieniu (o ile się je ma, nie każdy ma ukształtowane moralne sumienie).

 

Szczerze,  nie wiem ile można wyjaśniać to zdarzenie powyższym. W moim własnym oglądzie bardzo dużym czynnikiem, który tutaj zadziałał to emocje, które mogły pojawić się u naocznych świadków takie jak: zdziwienie, szok, niesmak, w zachowaniu mogło się pojawić speszenie. Można było widzieć parę, która uprawia seks w bramie kamienicy w centrum Warszawy. Nie zmienia to faktu, że jest to akt nieakceptowalny społecznie i karalny więc w takim wypadku pierwszą naszą reakcją powinno być wezwanie służb, szczególnie jeśli nie jesteśmy pewni co się dzieje.

 

 

Sprawca

      W mediach nie jest dostępnych wiele informacji na temat sprawcy czynu. Wiadomo, że jest nim 23 – letni Dorian S. W Warszawie przebywał od pól roku, zamieszkując wspólnie z partnerką mieszkanie przy ul. Rakowieckiej na warszawskim Mokotowie. Pochodził z Opola, jak ustalił „Fakt” nie miał stałej pracy oraz często zmieniał miejsce zamieszkania. Najbliższe otoczenie sprawcy w roli sąsiadów wskazało, że w mieszkaniu wyżej przytoczonych dochodziło do częstych awantur. Dorian S. był wcześniej karany za drobne kradzieże oraz posiadanie narkotyków. Nie jest wskazane jakiego typu to były narkotyki oraz pod wpływem jakiej substancji psychoaktywnej był podczas popełnienia czynu karalnego. Ciekawym faktem diagnostycznym jest posiadanie przez sprawcę materiałów w postaci literatury na temat morderstw. Niektóre media donoszą, że posiadał również literaturę z zakresu gwałtów, jednak nie są to potwierdzone informacje a doskonale wiemy jak media lubią nakręcać sprawy i dopowiadać sobie fakty, które nie istnieją. W takim wypadku pominęłabym go. Istnieje natomiast informacja, że sprawca z wielkim prawdopodobieństwem był co najmniej zainteresowany tematem z zakresu morderstw i zabójców. Kryminolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Magdalena Grzyb komentowała sprawę na podstawie dostępnych danych, że podejrzewa, iż jest to osoba, która żywo interesowała się zjawiskiem seryjnych morderców oraz ich fenomenem popkulturowym jakim jest romantyzowanie postaci seryjnych zabójców (DSZ, 2024). Nasuwa mi się w tym momencie postać Teda Bundy’ego, który pomimo zgwałcenia, brutalnego zabójstwa i poćwiartowania co najmniej 30 kobiet, posiadał "fanki", które namiętnie pisały do więzienia, w którym przebywał, wyznając zafascynowanie jego osobą – literatura pisze na ten temat, pytanie na ile faktycznie ktoś może sobie coś takiego „nabrać do głowy”. W tym wypadku pojawia się również pytanie na ile sprawca był „zafiksowany” na punkcie w.w. literatury lub samego faktu doprowadzania człowieka do śmierci. U mnie osobiście pojawia się również konieczny do analizy fakt pójścia sprawcy po całym zdarzeniu, jak gdyby nigdy nic, do sklepu i robieniu zakupów. Świadczyć to może o panującej wewnątrz znieczulicy, braku odczuwania i posiadania emocji, braku ich internalizacji, czyli ewentualnemu objawowi osobowości psychopatycznej. To co dotyczy sprawcy to moje spekulacje na podstawie dostępnych danych i pragnę to podkreślić.

 

      Reasumując, już nie nawiązując nawet do tej tragicznej, przytoczonej w artykule sytuacji, zbrodni – nazwijmy to po ludzku – to, że ktoś nie krzyczy, że mu się dzieje krzywda, nie oznacza, że jej nie doznaje, ponieważ w fizjologii organizmu występuje coś takiego jak toniczny bezruch i wynika z doświadczania traumatycznej sytuacji. Drugi morał płynący z artykułu mówi nam, abyśmy w sytuacjach niebezpiecznych, których jesteśmy świadkami reagowali pierwsi, nie zastanawiając się co zrobią inni, zapytać się na głos czy ktoś już zadzwonił po pomoc. Nie bądźmy również w takich momentach anonimowi – odpowiadajmy tylko za siebie. Jeśli nie posiadamy umiejętności, reagujmy szukając głośno człowieka, który je posiada, ale ruszymy wtedy i tak grupę do działania. Jeśli nie jesteśmy pewni tego co widzimy – tak jak mogło być w tej sytuacji – i tak zareagujmy, bo nie wiemy czy przerwiemy młodej parze publiczny seks po imprezie czy zaraz ma zginął młoda, utalentowana dziewczyna. Publiczne współżycie również nie jest akceptowalnym społecznie zachowaniem, nieważne co się dzieje – należy wezwać służby. I pamiętajmy właśnie o tym – WZYWAJMY SŁUŻBY, jeśli my nie jesteśmy czegoś pewni. 112 to powinien być odruch automatyczny we wszelkich widzianych przez nas sytuacjach społecznych, które uznamy za szkodliwe, niebezpieczne, niosące zagrożenie.

 

 

 

Bibliografia

 

DSZ (2024). Kim jest Dorian S.? To wiemy o sprawcy tragedii w centrum Warszawy. Pobrane z: https://wiadomosci.onet.pl/warszawa/co-wiadomo-o-sprawcy-tragedii-w-warszawie-to-znaleziono-w-jego-mieszkaniu/jt95sep

Gwałt w centrum Warszawy. Poszkodowana kobieta nie żyje (2024). Pobrane z: https://www.rp.pl/przestepczosc/art39929661-gwalt-w-centrum-warszawy-poszkodowana-kobieta-nie-zyje

Rothschild B. (2000). Ciało Pamięta. Psychofizjologia traumy i terapia osób po urazie psychicznym. Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Układ limbiczny i emocje (2020). Pobrane z: https://www.is.umk.pl/~duch/Wyklady/Kog1/B05-limbiczny.htm

 

 

 

 

 

Emocje

Podpowiedź:

Możesz usunąć tę informację włączając Plan Premium

Ty też bez problemu stworzysz stronę dla siebie. Zacznij już dzisiaj.